Każdego roku, gdy tylko zbliża się wiosna wielu miłośników Tatr zakasa rękawy i myśli o wyjeździe w góry. Głównym powodem, choć pewnie nie jedynym, są podhalańskie krokusy, które wychodzą spod ziemi, aby cieszyć swoim urokliwym widokiem.
W zeszłym roku, tj. 2013 zabraliśmy się z grupą przyjaciół właśnie po to, aby podziwiać te kwiaty, pięknie komponujące się z otoczeniem górskim. Wyjazd ten z góry był okrzyknięty mianem "Krokusów", więc o ostrym napieraniu górskim nie było mowy. Chcieliśmy przede wszystkim nacieszyć swoje oczy i dusze, porobić trochę zdjęć i miło spędzić czas :)
Nie obeszło się bez krótkiego marszu i zdobycia kilku mniejszych szczytów tj. Grześ 1653 m.n.p.m. czy Rakoń 1879 m.n.p.m. Na Wołowiec nie udało nam się dotrzeć, ponieważ zaawansowanie naszej grupy było zróżnicowane zarówno kondycyjnie jak i sprzętowo.
Po czasie obcowania z pięknymi widokami dolin, mieniącymi się fioletowymi kolorami oraz po krótkim spacerze górskim udaliśmy się na spoczynek do schroniska w Dolinie Chochołowskiej. Spędziliśmy tam resztę wieczoru przy ciepłej herbacie, piwie i ciastkach. Było fajnie. Naprawdę przyjemnie.
Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji wyskoczyć na krokusy w Tatry to serdecznie zachęcam, ponieważ przeżycia są naprawdę pozytywne. Aż chce się wracać rok do roku :) Poniżej kilka zdjęć z naszego wypadu.
Niektórzy narzekają, że w okresie wiosennym internet i wszelkiej maści portale, strony zalewa fioletowa fala... A ja tam nigdy nie mam dość jeśli chodzi o krokusy i piękne zdjęcia, takie jak choćby Twoje :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) To, że fiolet zalewa wszelkiej maści serwisy to dowód na to, że krokusy są jak magnes :)
Usuń